czyli pieczone ziemniaki
A żeby upiec takie ziemniaki potrzebujemy:
Smacznego:)
Dawno, dawno temu....
kiedy byłam małą dziewczynką....
i co roku jeździłam na wykopki do moich dziadków.
Pamiętam jak cała rodzina zjeżdżała się i jechaliśmy w pole wozem zaprzężonym w konia, z koszarami pomiędzy nami (dziećmi), babcia z zapaską na sukience i tak od świtu, do wieczora zbieraliśmy ziemniaki. Zawsze, kiedy takie zbieranie następowało mama przygotowywała nam prowiant na cały dzień. Wtedy jeszcze dziadkowie mieli krowy, więc było świeże swojskie mleko, świeżo pieczony chleb, tak wielki, że moje ręce nie były w stanie go objąć, masło robione własnoręcznie przez babcię w maślniczce... pamiętam...
i pamiętam jeszcze, że mój tato z wujkiem zbierali z pola suche badyle ziemniaków i palili je, a w żarze po nich piekli świeżo wykopane ziemniaczki... gorące, całe w czarnym węglu, brudne, wspaniale malujące twarze... ziemniaczki z ogniska z sola i masłem. Z samą solą i masłem, bez zbędnych dodatków:) Uwielbiam...
Moja córcia ma to szczęście w nieszczęściu, że urodziła się w sierpniu, zawsze, kiedy są jej urodziny palimy ognisko i mój mąż z moim tatusiem pieką ziemniaki... są takie czarne, doskonale miękkie, rozpływające się w ustach..., a muszę Wam powiedzieć, że ziemniak ziemniakowi nie równy... wiele w życiu jadłam, jedne po godzinie od ugotowania stawały się szare, inne były słodkie, jeszcze inne paskudnie śmierdziały. Te, które sadzą moi rodzice są wyśmienite, ekologiczne, bo bez nawozów, żółciutkie i o doskonałej konsystencji, no i pachnące. Kiedyś w jakimś artykule czytałam jak pewna pani napisała, że nie używa w kuchni ziemniaków, bo są brudne i śmierdzą... zupełnie tego nie rozumiem, bo moje ziemniaki są zawsze czyste i pachną dzieciństwem:)
Co prawda nigdy nie lubiłam prac polowych, ale miłe wspomnienia po wspólnym zbieraniu ziemniaków z rodziną pozostały.
... kamyczki zbierane na roli... zawsze wymyślałyśmy z babcią co przypominają, czasem polna myszka, albo żabki o różnych kolorach przeleciały nam przed nosem, a ja próbowałam je złapać...
to są cudowne wspomnienia dzieciństwa jakie zawsze, kiedy pieczemy ziemniaki wracają ze zdwojona siłą....
Tak więc wykopków co prawda jeszcze w tym roku nie było, ale ziemniaki piekliśmy już i zjadłam ich nieprzyzwoicie duuużo:)
A żeby upiec takie ziemniaki potrzebujemy:
- ognisko:)
- dużo drzewa:)
- dużo ziemniaków:)
- kostkę masła:)
- sól:)
Aby móc włożyć ziemniaki do żaru najpierw musimy go zrobić paląc drewno. Zapytacie ile?:) Nie wiem, bo się tym nie zajmuję, ale wiem, ze dużo:) Potem trzeba żar jaki z niego powstanie rozgarnąć na boki i do środka włożyć ziemniaki. Pieką się ok. 30 min ale w popiele, bo jeśli zostawimy je w ogniu spala się:) Wyjmujemy z popiołu i zjadamy gorące, najlepsze są kiedy jeszcze parzą w ręce;) Z masełkiem i solą są idealne, mi nic więcej nie potrzeba:)
Smacznego:)
Uwielbiam! Robię z masełkiem, czosnkiem, solą i pieprzem i do żaru! Pycha!
OdpowiedzUsuńCzekam na Twój przepis :)
Pozdrawiam!
uwielbiam takie ziemniaki. z masłem czosnkowym koniecznie.
OdpowiedzUsuńO matko, jak dawno nie jadłem takich ziemniaków :)
OdpowiedzUsuńA ja mam to szczęście jadać co weekend :))
UsuńCzekam z niecierpliwością :) Uwielbiam takie ziemniaczki :)
OdpowiedzUsuńojej, ja też dwieście lat nie jadłam ziemniaków z ogniska, a smakują inaczej niż te z grilla.
OdpowiedzUsuńOch dawne czasy, ziemniaki z ogniska, nawet nie pamiętam już ich smaku, wiem jedno, że takie są najlepsze !!!
OdpowiedzUsuńTeż jadłem w dzieciństwie takie kartofle- A w okolicach -Kolbuszowa -miejscowości Kupno i Widełka- w Kolbuszowej mam znajomych -
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisany artykuł.
OdpowiedzUsuń