Dziś przepis na twór wymyślony prze zemnie z braku owoców moreli. Taki miałam plan, aby zrobić konfiturę morelową, która będzie pachniała różą, niestety spóźniłam się i tych owoców już u nas nie ma (no chyba że wiecie że sa to piszcie gdzie). Kupiłam więc duże dorodne brzoskwinie, wybrałam owoce twarde, bo chciałam mieć bez żadnych obić i otarć. W rezultacie po sparzeniu okazało się, że są za twarde, i bardzo słabo ubarwione stąd taki blady kolor konfiturki.
Zakupiłam też już jakiś czas temu u kuzynki Oli w Zielarnia Lawenda wodę różaną i zastosowałam jako dodatek.
Moja konfitura miała być mocno różana, stad dodatek płatków róż, które miałam zamrożone.
Wyszło coś lekko słodkiego, wonnego, ale tez i nieco wodnistego, coś co jest idealnym dodatkiem do śmietany, do gofrów, do ciast i ciasteczek. celowo mój przepis jest bez żadnych zagęszczaczy. Dla mnie jest to półprodukt przeznaczony do dalszej obróbki, jakiej? jeszcze nie wiem, choć jeden pomysł już będzie zrealizowany w najbliższą sobotę podczas robienia tortu urodzinowego dla mojej córeczki.
A teraz przejdę do samego przepisu.
- 2 kg brzoskwiń
- 1 garść płatków róży (mrożone) ale mogą być też świeże
- 50 ml wody różanej
- 1 1/2 szklanki syropu cukrowego (wykonuje go przez zagotowanie cukru z woda w ilości 1:1)
Brzoskwinie umyć, sparzyć, zalać zimna wodą i zdjąć skórkę. Przełożyć pokrojone na drobne kawałki, bez pestek do garnka. Dodać płatki róż, syrop cukrowy i zagotować. Kiedy owoce zmiękną zblendować i dodać wodę różaną. Następnie ponownie zagotować mieszając przez ok. 5 minut od momentu zagotowania.
Przełożyć do wcześniej umytych i wyparzonych słoiczków, zakręcić wieczka i odwrócić do góry dnem. Ja nie pasteryzowałam, bo wkładam do słoiczków wrzątek, który zasysa wieczka, jeśli postąpicie tak samo nie musicie pasteryzować, jeśli zaś chcecie poddać konfitury pasteryzacji należy czynić to przez 10 minut od zagotowania wody w garnku. Włożyć słoiczki i pasteryzować pod przykryciem, następnie należy odstawić słoiki do ostygnięcia, zimne wynieść w ciemne i chłodne miejsce, piwnica idealnie się do tego nadaje.
Zastosowanie przeróżne: do ciast, deserów, kanapek, i podjadania łyżeczką solo:)
Nazwałam to moje serdeńko konfiturą, choć nie jest słodkie tak jak konfitura być powinna, choć nie smaży się go przez kilka dni. Taka nazwa mi się podoba i pasuje mi do smaku :)
Smacznego!
ale smaki! musi być fenomenalna !
OdpowiedzUsuńRobię to w podobny sposób,
OdpowiedzUsuńdodaję do obserwowanych i zapraszam do mnie http://kulinarnyswiatrenaty.blogspot.com/
Ślicznie wygląda, musi pachnieć obłędnie :)
OdpowiedzUsuń